Łokciem nacisnęła klamkę i pchnęła drzwi. W jednej ręce trzymała dużą, papierową torbę z zakupami, w drugiej nosidełko z niemowlęciem, w zębach trzymała kopertę. Odłożyła fotelik na dywan i kopnięciem zamknęła za sobą drzwi. Wyjęła list z ust i zerknęła na nadawcę: Harry Potter. Westchnęła i odrzuciła papier na piętrzącą się kupkę nadal nie otwartej poczty. Zerknęła do fotelika, dziewczynka nadal spała, więc zabrała torbę w obie ręce i przeniosła ją do kuchni. Na blacie leżał napoczęty bochenek chleba, z grymasem schowała go do chlebaka, na skórce nie było już ani jednego ziarna słonecznika. Wróciła do korytarza i zdjęła buty i kurtkę, po czym przeniosła nosidełko do salonu, skrzywiła się, gdy usłyszała ciche kwilenie – No już, już, mama Cię szybciutko rozbierze i będziesz sobie spać dalej… – zdjęła z dziecka kurteczkę, czapkę i szalik i włożyła je na matę. Chwilę patrzyła jak dziecko bawi się wiszącymi nad nią zabawkami, z ulgą zaobserwowała, że dziewczynka szybko się zmęcz